piątek, 24 stycznia 2014

Hey!

Jest tu jeszcze ktoś? ;) 
Jeżeli tak, to chciałabym was zaprosić na moje nowe opowiadanie. 
Blog został założony dzisiaj, zapraszam:
Tym razem w roli głównej jest Zayn. To opowiadanie jest troszeczkę inne, niż te które pisałam do tej pory. Jednak mam nadzieję, że wam się spodoba :) 
A pamiętacie o "Don't let me go"? ;) 
Do zobaczenia na SS i DLMG ;) 

poniedziałek, 20 stycznia 2014

UWAGA!

Jak już pewni zauważyliście, powstałą nowa ankieta. 
Proszę was, żebyście wzięli w niej udział. 
To dla mnie bardzo ważne. Dla was to tylko kliknięcie, a ja chce wiedzieć ile was tu było. :) 
W końcu byłam tu tylko i wyłącznie dla was. :) 
Czasem było lepiej, czasem gorzej, ale razem jakoś dotrwaliśmy do epilogu. Nie wierzę, że to już koniec. Nie mogłam przez to spać xD 
JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM!!! 



I nie zapominajcie o: 

I nie zdziwcie się, jeśli za jakiś czas będę zapraszała was na kolejny blog :)) 
Już w głowie mi coś świta xD 
Możecie się spodziewać, że niedługo, coś się pojawi. Oczywiście was o tym poinformuję. 
Trzymajcie się i do zobaczenia na Don't let me go! 

niedziela, 19 stycznia 2014

EPILOG

Od razu chciałam was za to przeprosić. Mam nadzieję, że mi wybaczycie...
~

* Kilka lat później *

- I jak wyglądam? - zapytałam Ash, kiedy stałam przed lustrem w białej sukni. 
- Jeszcze pytasz? Wyglądasz cudownie. - przytuliła mnie 
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ash spojrzała na mnie pytająco po czym podeszła do drzwi i ostrożnie je uchyliła. 
- Harry? Co ty tu robisz? - oburzyła się - Wynocha mi stąd! Natychmiast! - zaczęła go wypędzać 
- Ale, dlaczego? - protestował - Chyba mam prawo zobaczyć moją przyszłą żonę, prawda? 
- Tak, ale na pewno nie teraz. - powiedziała stanowczo - Nie wiesz, że to przynosi pecha? - na chwilę oboje zamilkli - No idź. - zamknęła drzwi 
- Zayn! Twoja dziewczyna jest strasznie wredna! - krzyknął
- Słyszałam! - krzyknęła moje przyjaciółka

- Nie mogę uwierzyć, że to już 5 lat. - zwróciłam się do Harr'ego, kiedy razem z naszą córką oglądaliśmy album
- Zleciało nie wiadomo kiedy. To najpiękniejszy czas w moim życiu. - powiedział i czule mnie pocałował
- Dosyć! - mała Darcy zaczęła nas rozdzielać, co bardzo nas rozbawiło - Fuj! Jak można się całować? Przecież to takie obrzydliwe! - krzyknęła z obrzydzeniem
Harry przyciągnął do siebie małą i pocałował ją w czoło.
- Zobaczymy co będziesz mówiła za kilka lat. - uśmiechnął się do mnie

Jestem naprawdę szczęśliwa. Mam świetną pracę, piątkę wspaniałych przyjaciół, a do tego jeszcze najwspanialszego męża na świecie i najsłodszą córkę pod słońcem. Czego chcieć więcej?
Czy czuję się spełnioną kobietą? - Tak. Zdecydowanie czuję się spełniona.  
Pewnie zastanawiacie się, co z Taylor. Otóż po kilku tygodniach Matt ją zwolnił. Okazało się, że wcale nie była taka dobra, jak mu się wydawało... A poza tym, po kilku przepracowanych dniach, zaczęła gwiazdorzyć. No cóż... Taka właśnie jest Taylor. 
A Nick? Pogodziliśmy się. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych i nieźle zarabia. Dalej mamy ze sobą kontakt. Od czasu do czasu przyjeżdża do Londynu i spotykamy się wtedy wszyscy razem. Ja z Harry'm i Darcy, a on z Ellie. Ona jest niesamowitą dziewczyną. Pasują do siebie. Cieszę się, że są ze sobą szczęśliwi. 
Jenna. Pół roku temu wyszła za mąż. Odbyło się wielkie wesele. Było naprawdę cudownie, bawiliśmy się świetnie. Teraz wszyscy spodziewamy się jej wspaniałej córeczki. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie zostanę ciocią! 


- Czy bierzesz sobie za żonę Emmę Sparks i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci? 
- Tak. - odpowiedział dumnie, Harry 
- Czy bierzesz sobie za męża Harr'ego Styles'a i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz aż do śmierci? 
- Tak. - odpowiedziałam bez wahania 
Po chwili obrączki znajdowały się na naszych palcach. 
Nawet sobie nie wyobrażacie, jaka byłam wtedy szczęśliwa. 

- Wiesz... Często wspominam dzień naszego ślubu. Uwielbiam powracać do tamtego dnia. Czasem wydaje mi się, że to niemożliwe, że jestem taka szczęśliwa. Mam wrażenie, że cały czas śnię i w każdej chwili mogę się z tego obudzić. - oparłam głowę o ramię Harr'ego
- Też czasem mi się tak wydaje. Nigdy nie pomyślałbym, że będę wracał do domu, w którym będzie czekała na mnie żona z obiadem i taki szkrab biegający po domu. - potargał małą
- Tato! - oburzyła się szybko poprawiając włosy
- Przepraszam. Zapomniałem, że mam w domu taką damę. - pomógł jej poprawić włosy - To wszystko działo się w tak szybkom tempie... - ciężko westchnął - Jeszcze nie tak dawno chodziłaś z dużym brzuchem... A teraz Darcy ma już 5 lat.

Z moich ust wydobywał się przeraźliwy krzyk. Czułam straszny ból... A to uspokajanie Hazzy, że "wszystko będzie dobrze", jeszcze bardziej mnie denerwowało. No bo która kobieta jadąca na porodówkę, chce słyszeć te jakże durne słowa, co? 


Znowu pogrążyłam się we wspomnieniach, z których wyrwały mnie narzekania Darcy, że chce już iść spać.
- No to idziemy, młoda damo. - Harry wstał i wyciągnął dłoń do małej
Szybko ją złapała.
- Hej, hej! Nie zapomniałaś o czymś, mała? - szybko podbiegła do mnie i ucałowała mój policzek
- Nie jestem mała. Mam już 5 lat. - oburzyła się
- Wiem, skarbie. Słodkich snów. - powiedziałam, a po chwili zniknęli z mojego pola widzenia

"Boże, ile jeszcze tej męczarni?" - Tylko jedno pytanie miałam w głowie. 
- Spokojnie, kochanie. Dasz radę. Już niedługo. - Harry ściskał moją dłoń, a mi puściły nerwy...
- Harry! Jak mam być spokojna? To nie ty rodzisz nasze dziecko! - krzyczałam ile sił  - Przyrzekam, że jeszcze chwila i Cię zabiję za to, że zrobiłeś mi to dziecko! - mówiłam w przerwach między parciami, Harry tylko się roześmiał 
- Jeszcze mi za to podziękujesz. - powiedział głaskając moją dłoń 
- Licz się z tym, że więcej dzieci nie będzie! - "Dlaczego to tak cholernie boli?" - Chyba, że sam je urodzisz! 

- Jakoś szybko dzisiaj odleciała, prawda? - Harry znów zajął miejsce obok mnie, przytaknęłam
Zapadła chwilowa cisza.
- Dziękuję. - wyszeptałam
- Za co?
- Pamiętasz dzień porodu? Powiedziałeś, że Ci podziękuję za to, że zrobiłeś mi dziecko. - uśmiechnęłam się, lekko się zaśmiał
- Pamiętam. - przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił - Powiedziałaś też, że kolejne dziecko ja urodzę. - zaśmiał się - Gdyby to było możliwe, z chęcią bym to zrobił. - pocałował mnie we włosy - A tak na poważnie, to chciałbym mieć jeszcze jedno dziecko. - wyszeptał
- Nie wiem, na co jeszcze czekasz. - zaśmiałam się
Wpił się w moje usta i wziął mnie na ręce. Po chwili byliśmy już w naszej sypialni...

~~~~~~~~

Wiem, wiem, wiem. Zjebałam sprawę.
Nie planowałam tak tego zakończyć. Niestety brak weny dopadł mnie również tu i postanowiłam was już dłużej nie męczyć.
Mam nadzieję, że się nie gniewacie.
Mam nadzieję, że chociaż wam się spodobało..
Za wszelkie błędy, literówki przepraszam.

Dziękuję wszystkim czytelnikom bloga i nie tylko. dziękuję nawet tym, którzy wpadli i nawet nic nie przeczytali...
Dziękuję za mnóstwo wyświetleń, choć wiem, że dla niektórych to wcale nie jest dużo...
Dziękuję za komentarze, które były nieliczne...
Dziękuję za wszystkich obserwatorów...
Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w moich ankietach.
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO
KOCHAM WAS!!!

Dla tych, którzy chcą jeszcze się ze mną pomęczyć, zapraszam tutaj:
http://please-love-us.blogspot.com/

No i co?
Jeszcze raz wam dziękuję i przepraszam.

P.S. Nadal nie wierzę, że to już koniec.

Mam nadzieję, że zobaczymy się na drugim blogu... :)



sobota, 11 stycznia 2014

26. "Nie mam pojęcia, dlaczego ona niszczy moje życie"

~ Em ~
Obudziłam się w szpitalu. Nienawidzę tego miejsca. Uśmiechnęłam się lekko na widok szatyna, który właśnie spał na siedząco opierając głowę na moich kolanach, delikatnie ściskał moją rękę. Ciekawe, jak długo tu jest.
Pogładziłam kciukiem jego dłoń. Sztayn szybko się zerwał, co spowodowało mój cichy śmiech.
- Em! Wszystko w porządku? - był strasznie zmartwiony, jego oczy były pełne... współczucia? Pewnie wie każdy szczegół z wczorajszego wieczora.
- Spokojnie. Nic mi nie jest. - lekko się uśmiechnęłam dodając mu otuchy
- Strasznie się o Ciebie martwiłem. - powiedział mocniej ściskając moją dłoń - Ten facet... - spuścił głowę - ... Nic Ci nie zrobił? - przez chwilę nic nie mówiłam, na samą myśl o tamtej sytuacji w moich oczach pojawiają się łzy, odwracam wzrok od Hazzy
- Nie zdążył. - odpowiedziałam -  Ni... - zacięłam się na chwilę - ...Jakiś mężczyzna zorientował się co jest grane i mi pomógł.
- Wiesz, kto Ci pomógł? - zaprzeczyłam
Oczywiście to nie była prawda. Miałam tylko nadzieję, że Harry się nie zorientuje. A kto to był? Nick. Właśnie dlatego nie mogę mu powiedzieć prawdy. Harry doskonale wie, że rozstaliśmy się przez zdradę, której dopuścił się Nick. Zanim jeszcze byliśmy razem, powiedział, że nie mógłby przejść obojętnie obok niego. Twierdził, że należy mu się porządny wpierdol. Oczywistym jest, że tego nie chcę, a wiem, że Hazza jest do tego zdolny. Po co mi kłopoty?
- Nie musisz kłamać. - wyszeptał, patrzyłam na niego pytająco - Wiem, że Nick Cię uratował. - spojrzał mi w oczy, czekałam na dalszy rozwój sytuacji - I jestem mu cholernie wdzięczny. - słuchałam z uwagą - Nadal jestem wściekły, że Cię tak potraktował, ale gdyby nie on... - zaciął się, spuścił wzrok, a oczy były pełne łez -... nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś Ci się stało. - powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i przyciągnęłam do siebie szatyna zamykając w mocnym uścisku
- Nic się nie stało. - szeptałam - Wszystko jest w porządku.
Po chwili Harry już się uspokoił i rozkazał mi się położyć, a sam usiadł na krześle.
- Dlaczego poszłaś do tego klubu sama? - zapytał po chwili ciszy
- Chciałam odreagować... - westchnęłam
- Pokłóciłaś się z Matt'em?
- Zwolnił mnie. - odpowiedziałam
- Ale przecież do żaden problem. Mówiłem Ci już, że nie musisz pracować. - złapał moją dłoń i wpatrywał sie we mnie. Był taki spokojny i delikatny, kiedy wypowiadał jakiekolwiek słowa tak, jakby bał się, że każde, nawet najmniejsze słowo może mnie zranić.
- Skąd wiesz, że z nim rozmawiałam? - teraz to ja zapytałam
- Byłem u niego w studiu. - odpowiedział cicho - Ta dziewczyna... - przerwał na chwilę - Tay? - zapytał sam siebie - Tak, Tay. To z nią teraz pracuje? - przytaknęłam - Nie martw się. Nie potrzebujesz żadnej pracy. - uśmiechnął się, aby mnie pocieszyć, ale nie wyszło mu to. Chyba zauważył - Zobaczysz, że za kilka dni Matt będzie stał pod twoimi drzwiami i będzie Cię prosił, żebyś wróciła. - Lekko się uśmiechnęłam
- Taylor... - zaczęłam - .. to moja była przyjaciółka. - wyszeptałam, Harry był zszokowany, mocniej ścisnął moją dłoń - Nie mam pojęcia, dlaczego ona niszczy moje życie. - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku - Najpierw chciała skłócić mnie z Ash, później wmawiała mi, że nie nadaję sie do modelingu, a na końcu zastałam ją z Nick'iem... - coraz większa ilość łez wypływała z moich oczu - A teraz jeszcze przez nią straciłam pracę. - wytarłam mokre policzki - Widocznie jest lepsza. - uśmiechnęłam się lekko, jednak nie na długo
- O czym ty mówisz? - oburzył się Harry - Ta dziewczyna nie nadaje się do modelingu! Widziałaś jej twarz? - zaczęłam się śmiać, choć wiedziałam, że mówi tak tylko po to, żeby mnie rozśmieszyć
- Jest jeszcze jedna sprawa. - powiedziałam cicho, Harry nagle spoważniał - Musimy się ode mnie wyprowadzić. - szepnęłam
- Nie ma sprawy. - odpowiedział wzruszając ramionami
- Mamy czas do... - przerwałam na chwilę -... dzisiejszego wieczoru. - dokończyłam po chwili zastanowienia
- Jak to MAMY CZAS? - był zdezorientowany - Nie chcesz mi powiedzieć, że ten chuj Ci kazał się wyprowadzić. - lekko podniósł głos, gwałtownie wstał z krzesła, nie odpowiedziałam - A zapłacił Ci chociaż? - ponownie milczałam - Nie zostawię tak tego. - powiedział wychodząc z sali
- Harry błagam Cię! Nie rób nic głupiego! - krzyknęłam, jednak już nie widziałam śladu po szatynie

~ Harry ~
Nie daruję mu tego. Wybiegłem ze szpitala i jak najszybciej wsiadłem do mojego samochodu. Ruszyłem do studia, a już po kilkunastu minutach byłem na miejscu.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - wparowałem z krzykiem do studia, jednak nie zastałem tam Matt'a, usłyszałem jedynie delikatny, kobiecy śmiech
- Wyszedł. Będzie za kilka minut. - wyjaśniła szatynka - Chcesz poczekać? - podeszła do mnie
- Z chęcią. - odpowiedziałem w nerwach
- Usiądźmy. - poprowadziła mnie do kanapy, na której po chwili zasiadliśmy - Napijesz się czegoś? - zapytała
- Wody, jeśli można.
- A może coś mocniejszego? - nie przestawała się uśmiechać, co mnie strasznie wkurzało
- Nie, prowadzę. - odmówiłem
Taylor wyszła z pomieszczenia, a po chwili wróciła z dwiema szklankami napełnionymi wodą. Podała mi jedną i usiadła blisko mnie. Stanowczo ZA BLISKO. Chciałem się trochę odsunąć, ale niestety siedziałem na samym końcu kanapy. Tay zaśmiała się.
- Spokojnie. Nie gryzę. - wpatrywała się we mnie, jak wilk w swoją ofiarę
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Jednak nie trwało to długo.
- Jak długo jesteście razem? - zapytała popijając wodę
- Pół roku. - odpowiedziałem niecierpliwiąc się, Kiedy on wreszcie wróci? Nie będę na niego czekał wieczność!
- Jesteście szczęśliwi. - przytaknąłem - Emma miała wielkie szczęście, że Cię spotkała. - napiłem się wody - Nie dość, że przystojny, utalentowany, sławny, to jeszcze wierny. - wymieniała O co jej do cholery chodzi?
- Jeżeli się kocha drugą osobę, to jest się jej wiernym. - powiedziałem spoglądając jej w oczy - I tu nie chodzi tylko o związki. W przyjaźni też tak jest, prawda? - zapytałem, uśmiechnęła się
- Masz rację. - prychnąłem słysząc te słowa - Emma była cudowną przyjaciółką. Chyba nigdy nie miałam lepszej przyjaciółki i nigdy nie będę miała. - zaczęła opowiadać - Było niesamowicie, do czasu. Emma zawsze marzyła o modelingu. Dowiedziała się o tym castingu. - słuchałem z uwagą. Byłem ciekaw, czy powie jak było naprawdę, czy rzeczywiście jest taką manipulantką, na jaką wygląda - Razem z Ash ją dopingowałyśmy. - wszystko jasne. To zwykła oszustka. - Wtedy okazało się, że ma szansę na pracę w Londynie. I tak nasza przyjaźń się zakończyła. - westchnęła teatralnie. Niezła z niej aktorka, nie powiem. Gdybym nie znał sytuacji, pewnie bym jej uwierzył - Bardzo mnie zabolała wieść o tym, że wyjeżdża... - zatrzymała się na chwilę - Każda z nas trzech, poszła w inną stronę. Nie wiem, co się teraz dzieje z Ash... Chęć zrobienia kariery przez Emm'ę zniszczyła naszą przyjaźń. - wybuchnąłem śmiechem
- A nie sądzisz, że waszą przyjaźń mogło zniszczyć to, że bzykałaś się z jej chłopakiem? - zakpiłem, spojrzała na mnie pytająco - Interesuje Cię, co się dzieje z Ash? - zapytałem "poważnie"
- Oczywiście.
- Mieszka w Brukseli. Studiuje plastykę. Codziennie rozmawia z nami. A co trzy tygodnie przyjeżdża do Londynu. Wtedy robimy imprezy z chłopakami i świetnie się bawimy. Może chciałabyś się przyłączyć? - patrzyła na mnie ze zdziwieniem - Oj, przepraszam. - nie dałem dojść jej do słowa - Ty teraz pracujesz, więc nie masz czasu. Nawet nie wiesz, jak mi przykro. - patrzyła na mnie z lekko rozchylonymi ustami - Aha i jeszcze jedno: Ash poznała zajebistego chłopaka. Nie powiem Ci, kto to, bo może przyjdzie Ci do głowy, żeby się za niego zabrać. - wstałem z kanapy, kierowałem się do wyjścia - Powiedz swojemu szefowi, żeby pieniądze, które zarobiła Em, wsadził sobie w dupę. - patrzyła na mnie bez słowa - A kluczyki od domu będzie miał wieczorem. Może. - odwróciłem się i zrobiłem kilka kroków, jednak znów się zatrzymałem - Przystojny, utalentowany, sławny, wierny i bezczelny. - zacytowałem jej słowa dodając coś od siebie - Marzenie każdej dziewczyny. - uśmiechnąłem się szyderczo - No właśnie: MARZENIE. - zaakcentowałem ostatnie słowo i wyszedłem
Wsiadłem do samochodu i odjechałem w stronę domu. Po kilku minutach byłem już na miejscu.
Zacząłem pakować nasze rzeczy. Po chwili usłyszałem dzwonek mojego telefonu.
- Hej kochanie. Jak się czujesz? - zapytałem moją Em
- Jest okay. Gdzie jesteś? - miała zatroskany głos
- W domu. Pakuję nasze rzeczy. - wyjaśniłem
- Rozmawiałeś...
- Nie. - przerwałem jej - Nie było go, a ja nie miałem zamiaru tam dłużej siedzieć i na niego czekać. Tym bardziej z nią.
- Taylor tam była?
- Tak. Kazałem jej przekazać Matt'owi, że będzie miał z powrotem klucze od domu dziś wieczorem... No i coś tam jeszcze. - uśmiechnąłem się na samą myśl
- Ale gdzie my się przeprowadzimy, co? - była załamana - I co jej powiedziałeś? - podniosła głos, zaśmiałem się
- Nic takiego. - odpowiedziałem - Nie sprzedałem jeszcze mojego starego mieszkania, więc nie ma problemu. Nie martw się skarbie.
- Ale przecież mieszkasz już ze mną dobre kilka miesięcy...
- Ale nie miałem serca sprzedawać... - przerwał mi jej śmiech - No, co? Uwielbiam to mieszkanie! - oburzyłem się
- Dobra, dobra. Pakuj te walizki, bo trochę Ci się zejdzie.
- Teraz to wiem! - krzyknąłem - Otworzyłem szafę z twoimi ubraniami. - wyjaśniłem - Nie wystarczy tych walizek, żeby to wszystko zmieścić.
- Nie przesadzaj. - uśmiechnąłem się - Kocham Cię. - powiedziała i się rozłączyła, a ja powróciłem do pakowania naszych rzeczy

~ Em ~
Całe szczęście, że nie spotkał Matt'a. Był strasznie wkurzony i aż się boję pomyśleć, co mógłby mu zrobić. Trochę się uspokoiłam, ale jest jeszcze jedna rzecz, która mnie nurtuje. Rozmowa Harr'ego z Taylor. Nie wiem, co ona mu nagadała, ale wiem, że jest zdolna nawymyślać niestworzone historie, a nikt się nie zorientuje, że to nie ma nic związanego z prawdą. Jednak Harry chyba nie uwierzył w żadne jej słowo... Albo po prostu nic takiego nie mówiła..
Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Powiedziałam ciche "proszę". Nie spodziewałam się żadnych gości...
- Cześć. Mogę? - w drzwiach pojawił się Nick, przez chwilę się zawahałam
- Jasne. Wchodź. - nie byłam pewna, czy dobrze robię
- Jak się czujesz? - zapytał niepewnie podchodząc do łóżka
- Już jest dobrze. - uśmiechnęłam się lekko - Usiądź. - wskazałam krzesło
- Chciałem Cię przeprosić za wszystko, co zrobiłem... - wykonał moje polecenie i spuścił wzrok - Ja naprawdę Cię kochałem... I nadal kocham. - spojrzał mi w oczy
- Ale to już...
- Wiem. - przerwał mi - Wiem, że teraz jesteś z Harry'm. Widzę, że jesteś szczęśliwa. - cały czas patrzył mi w oczy - Ja muszę się pogodzić z tym, że wszystko schrzaniłem i nie mam u Ciebie żadnych szans. - spuścił wzrok - Chciałem Ci tylko wszystko wyjaśnić... - ponownie spojrzał mi w oczy, nie przerywałam mu, mimo wszystko ma prawo się wytłumaczyć. - Kocham Cię i zawsze tak było. Byłaś moją pierwszą prawdziwą miłością pomimo tego, że miałem kilka dziewczyn przed Tobą. - mówił cicho, ale dzięki temu, że byliśmy sami, słyszałam każde jego słowo - To wszystko, co zobaczyłaś tamtego dnia... - zaciął się - ... To była jedna wielka pomyłka. - westchnął spuszczając głowę, zaczął bawić sie własnymi palcami - Taylor od dawna przystawiała się do mnie... Zawsze ją spławiałem... - przerwał na chwilę - Ale jestem facetem... Mam pewne potrzeby. Wtedy... - jąkał się - Ona to wykorzystała. Przyszła w tej swojej miniówce, w bluzce z dużym dekoltem... Kręciła się wokół mnie, prowokowała mnie. - znowu się na chwilę zatrzymał - Powiedziała, że da mi to, czego ty nie chcesz mi dać... Wymyślała, że nie kochasz mnie i dlatego za każdym razem mi odmawiasz... - pojedyncza łza spłynęła po jego policzku, jednak szybko ją wytarł - Pomyślałem, że może mieć rację... Że może rzeczywiście mnie nie kochasz... - moje oczy się zaszkliły - No i resztę już widziałaś... - dopiero teraz spojrzał mi w oczy - Błagam Cię Em, nie płacz. - spojrzał na mnie z bólem - Nie chcę, żebyś przeze mnie płakała... - lekko się uśmiechnęłam i wytarłam łzy - Przepraszam. - wyszeptał, chwyciłam jego dłoń - Wiem, że to już nic nie zmieni. Nie kochasz mnie. Rozumiem i dam Ci spokój... - patrzył mi głęboko w oczy - Ale wiedz, że ty zawsze będziesz moją miłością. - pogładził moją dłoń lekko się uśmiechając - Będziesz moją pierwszą i ostatnią miłością.
- Nie mów tak. - wyszeptałam - Przecież to nieprawda.
- Nie masz racji. - powiedział - Już nigdy nikogo nie pokocham tak, jak Ciebie. - uśmiechnął się - Pójdę już. - wyszeptał i chciał wstać, ale zatrzymałam go
- Mogę Cię o coś zapytać? - przytaknął - Co z Taylor? - zaśmiał się
- Jak to, co? - słuchałam go z uwagą - Znalazła sobie kolejnego frajera. - spojrzał za okno - Nie mam pojęcia, dlaczego wtedy chciała mnie zaciągnąć do łóżka. Co chciała tym osiągnąć...
- Chciała mnie zniszczyć. - powiedziałam cicho - Dalej chce to zrobić. I na razie jej to wychodzi. - wyszeptałam
- O czym ty mówisz?
- Przyleciała do Londynu. - wyjaśniłam - Przez nią straciłam pracę. - westchnęłam i zamknęłam oczy, żeby nie wypuścić łez - Dlaczego ona wszystko mi odbiera? - ścisnął moją dłoń - Co ja jej takiego zrobiłam?
Naszą rozmowę przerwał dzwonek mojego telefonu. Wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Zayn.
- Przepraszam, muszę odebrać. - uśmiechnęłam się
- Jasne. Ja i tak już muszę iść. - wstał i skierował się do wyjścia
- Odwiedzisz mnie jeszcze kiedyś? - zapytałam
- Oczywiście. - uśmiechnął się i wyszedł z sali
Nacisnęłam zieloną słuchawkę...
- Tak?
- No cześć! Jak się czujesz? - powitał mnie mulat, zmarszczyłam czoło, ponieważ słyszałam straszny gwar w słuchawce
- W porządku. Zayn, co tam się dzieje? Czemu u Ciebie jest tak głośno? - zapytałam
- A bo jest tu nas trochę... - telefon został mu zabrany
- Em! Mów mi natychmiast, w jakiej jesteś sali, bo ta blond lalunia nie chce nam powiedzieć!
- Ash! - krzyknęłam z radości - Co ty robisz w Londynie? - zadałam pytanie retoryczne. - Sala 33. - odpowiedziałam
- Okay. Już idziemy. - rozłączyła się
~~~~~~~~~
Hej kochani! Jest kolejny rozdział, mam nadzieję, że się podoba. Chociaż ja nie jestem zadowolona.
Kolejny rozdział prawdopodobnie w następny weekend.
Zapraszam też na mojego drugiego bloga, jeżeli jeszcze tam nie byliście
Don't Let me go
No i do następnego! ;*

niedziela, 5 stycznia 2014

Stało się!

Założyłam nowego bloga. :) Trochę was jeszcze pomęczę moją obecnością na bloggerze xD 
Mam nadzieję, że będziecie go czytać.  :) Bez was to nie ma sensu.
Mam nadzieję, że blog przypadnie wam do gustu ;)
Bohaterowie już są, a jeszcze dziś pojawi się prolog. 
Do zobaczenia. ;*

sobota, 4 stycznia 2014

25. "Jeżeli go znajdę, to przyrzekam, że tego tak nie zostawię"

~ Em ~
- Harry? – wyszeptałam gładząc go po torsie, kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie na plaży
- Hmm?
- Myślałeś kiedyś, jak będzie wyglądało twoje życie za 10 lat? – zapytałam
- Jasne, że tak. – pocałował mnie we włosy – Będziemy szczęśliwym małżeństwem z dwójką dzieci, które będą biegać po domu. – uśmiechnął się – A w każdą naszą rocznicę będziemy przyjeżdżać tutaj. Będziemy sobie leżeć tak, jak teraz i będziemy się przyglądać, jak nasze dzieci budują zamki z pisku, które co chwilę się rozwalają… - lekko się zaśmiałam na te słowa - … tak, jak ta dwójka maluchów, widzisz? – wskazał na dwie dziewczynki niedaleko nas
- Poważnie? – spojrzałam w jego zielone tęczówki – Chciałbyś mieć ze mną dzieci? – spytałam łamiącym się głosem
- Oczywiście, że tak. Skąd te wątpliwości? – wzruszyłam ramionami – Kocham Cię i codziennie dziękuję Bogu za to, że Cię spotkałem. Jesteś kobietą, dzięki której będę miał do kogo wrócić po pracy.– uśmiechnął się, po czym pocałował mnie delikatnie – Będziesz najpiękniejszą i najwspanialszą matką naszych dzieci.
- Kocham Cię. – musnęłam jego policzek
Leżeliśmy tak prawie cały dzień, aż zaczęło się ściemniać.
- Chyba musimy się zbierać. – pogładził mnie po plecach – Jutro rano mamy samolot.
- Nie chcę wracać. – westchnęłam – Nie chcę, żebyś wyjeżdżał w tą cholerną trasę. – powiedziałam wstając
- Wiem, skarbie. Ja też nie chcę i będę tęsknił, jak nigdy dotąd. – objął mnie i ruszyliśmy do hotelu – Ale pamiętaj, że już zawsze będziesz miała mnie przy sobie. – wskazał naszyjnik, który od niego dostałam
- Wiem. – uśmiechnęłam się

- Wstawaj. – powiedziałam zaspanym głosem szturchając lekko mojego chłopaka
- Która godzina? – przekręcił się na plecy nie otwierając oczu
- Nie wiem. – powiedziałam i zakryłam poduszką moją głowę
Czułam, jak Harry lekko się podnosi, aby spojrzeć na zegarek stojący na hotelowym stoliku. Po chwili ciężko opada na łóżko.
- Jest 7.30. – informuje zabierając mi poduszkę i całując mnie w kark – Musimy. – wyszeptał
- Wiem. – powiedziałam i przekręciłam się na plecy, spojrzałam na szatyna i lekko się uśmiechnęłam, ponieważ widziałam, że coś go trapi
Po kilku minutach już byliśmy ubrani. Zeszliśmy na śniadanie. Kiedy wróciliśmy, zrobiłam sobie lekki makijaż. Harry spakował jeszcze nasze rzeczy i wyszliśmy z hotelu. Za jakiś czas już siedzieliśmy w samolocie, a po kilku godzinach już byliśmy w domu.
- A teraz zarządzam kompletne lenistwo przez najbliższe dni. – powiedział rzucając się na łóżko
- Ty będziesz się lenił, a ja muszę zadzwonić do Matt’a. – zaśmiałam się lekko – Już kilka dni temu powinien wrócić, a on nie daje znaku życia. – powiedziałam wychodząc z sypialni
Kilka miesięcy temu, Matt wyjechał na jakiś kontrakt, czy coś w tym stylu. Nie było to czymś zadowalającym dla mnie, tym bardziej, że niewiele udało mi się zarobić. Miałam tylko kilka sesji. Umówiliśmy się, że będzie mi płacił co kilkanaście sesji, więc nie dostałam od niego jeszcze nic. Jestem wkurzona, chyba każdy by był, ale cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na jego powrót i na kolejne sesje, które naprawdę uwielbiam.
- Daj spokój. Nie potrzebujesz tej pracy. – zatrzymałam się i z uśmiechem spojrzałam na szatyna
- A to dlaczego? – założyłam ręce na klatce piersiowej
- Zarabiam mnóstwo pieniędzy. Jesteśmy razem, mieszkamy razem, więc..
- Co z tego? – wzruszyłam ramionami – Nie chcę być na twoim utrzymaniu. – ruszyłam na dół i wybrałam numer Matt’a.
Kilka sygnałów i nic. Nie odbiera. Odczekałam kilka minut i znowu nic. Pewnie nie ma teraz czasu. Odłożyłam telefon na stolik i weszłam do kuchni. Nalałam wody do szklanki i poczułam ręce szatyna na mojej talii. Złożył delikatny pocałunek na moim karku. Uwielbiałam, kiedy to robił.
- Dlaczego tak bardzo chcesz tam pracować? – zapytał
- Nie chcę siedzieć całymi dniami na dupie przed telewizorem i oglądać jakichś bezsensownych telenoweli. – odwróciłam się do Hazzy – A poza tym, to ty ciężko pracujesz i to są twoje pieniądze i ja nie chcę…
- Jesteśmy razem, tak? Kochamy się, więc to są nasze pieniądze. – przerwał mi – Teraz wszystko, co moje jest twoje. – pocałował mnie w czoło
- A wszystko, co moje, jest twoje. – uśmiechnęłam się
- Łącznie z łóżkiem, które jest bardzo wygodne. Nie sądzisz, że powinniśmy je wypróbować w inny sposób, niż spanie? – uśmiechnął się zadziornie, zaśmiałam się na jego słowa
- Nie sądzę. – wystawiłam mu język i ruszyłam do salonu
- Ale dlaczego? – usłyszałam jego głos tuż za sobą – Nie podobało Ci się w Hiszpanii? – wyraźnie się zmartwił – Nie jestem wystarczająco dobry?
- Oczywiście, że mi się podobało. – złapałam jego policzek i lekko pogładziłam – I jesteś zajebiście dobry w tych sprawach. – uśmiechnęłam się – Ale chcę wyjaśnić tą sprawę z pracą. – wyjaśniłam i chwyciłam telefon, który po chwili został mi odebrany
- Mówiłem już coś na ten temat, tak?
- Ja też coś mówiłam na ten temat, tak? – usłyszałam ciężkie westchnięcie chłopaka – A poza tym, nawet jeśli zmieniłabym zdanie, a tego nie zrobiłam, musiałabym się skontaktować i wyjaśnić to Matt’owi, tak?
- Nie odpuścisz, prawda? – zapytał spoglądając na mnie badawczo, zaprzeczyłam, a po chwili trzymałam z powrotem mój telefon
Chłopak odwrócił się i powolnym krokiem ruszył na górę.
- No tak, Styles. Chciałeś mieć upartą dziewczynę, no to masz. – powiedział głośno tak, żebym usłyszała i zniknął z mojego pola widzenia, zaśmiałam się i wybrałam numer Matt’a
Znowu nie odebrał. Po chwili otrzymałam sms’a. Szybko otworzyłam wiadomość.
Musimy pogadać.
Właśnie, to dlaczego nie odbierasz?
Włożyłam telefon do kieszeni moich spodni i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Kochanie, muszę wyjść. Będę za godzinę. – krzyknęłam,
- Jasne. Uważaj na siebie! – krzyknął z góry
Wyszłam z domu i od razu udałam się do studia. Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Z lekkim zdenerwowaniem weszłam do środka. Słyszałam czyjeś głosy, więc zatrzymałam się przed drzwiami.
- Tak. Teraz się uśmiechnij. Rewelacyjnie. A teraz poważna mina. Okay. Świetnie. Prawa ręka trochę wyżej… Jeszcze trochę… Okay! Teraz jest świetnie. – to z pewnością głos Matt’a
Weszłam do środka. Matt oglądał właśnie zdjęcia w aparacie razem z jakąś szatynką. Nie wiedziałam, kto to był, bo stali do mnie tyłem, jednak sylwetka kobiety bardzo mi kogoś przypominała. Znalazł sobie kogoś na moje miejsce.
- Czyli już mnie nie potrzebujesz? – zapytałam z wyrzutem, momentalnie oboje odwrócili się w moją stronę
Nie myliłam się. Znam tą kobietę i to bardzo dobrze.
- Emma? Co ty tu robisz? – usłyszałam głos, który jeszcze niedawno lubiłam, a teraz jest znienawidzony przeze mnie, głos, który należy do Taylor
- Co ja tu robię? Co TY tu robisz? – zaakcentowałam odpowiednie słowo, a po chwili prychnęłam ze śmiechem – Nick już Cię kopnął w dupę? – zaśmiałam się – Czyli jednak nie byłaś taka idealna, jak mogłoby się wydawać. – założyłam ręce na klatce piersiowej – A szkoda… Tak pięknie pod nim wyglądałaś… - udawałam głos pełen żalu
- Przestań. – powiedziała
- Dlaczego? – podeszłam bliżej – Serduszko boli? – zapytałam – A wiesz, jak boli, kiedy jesteś zdradzona? – zero odpowiedzi z jej strony – Zdradzona przez chłopaka i przez przyjaciółkę, którą traktowałaś jak siostrę?
- Taki sobie sposób znalazłaś na poradzenie sobie z tym wszystkim, co się wydarzyło, tak? – zakpiła – Będziesz mi to wszystko wytykać, tak? – zmniejszyła odległość między nami – A wiesz, co? – patrzyła na mnie mściwie – Gówno mnie to obchodzi. Nigdy nic dla mnie nie znaczyłaś. – zabolało i to cholernie – A to, co wydarzyło się między mną, a Nick’iem, nie powinno Cię interesować!
- Stop! Dziewczyny, dajcie spokój! – wtrącił się Matt – Emma, musimy porozmawiać. Tay, zaczekaj tu na mnie.
- Tay. – prychnęłam – Nigdy nie lubiłaś, kiedy tak się do Ciebie zwracano. – zaśmiałam się – Mam nadzieję, że już się nie zobaczymy. Żegnaj Tay. – zakpiłam i wyszłam razem z Matt’em – Rozumiem, że to koniec naszej współpracy. – założyłam ręce na klatce piersiowej
- Wybacz, Emmo, ale ona jest lepsza. – spuścił głowę
- Bo co? Bo daje Ci dupy? – zaśmiałam się
- Dobrze wiesz, że mi na tym nie zależy. – spojrzał mi w oczy Przesadziłam, okay. Ale on też przesadził. – Tay jest bardziej fotogeniczna…
- Rozumiem. – powiedziałam poważnie – Nie będę Ci siedzieć na głowie. – powiedziałam nie ukrywając tego, że jestem wkurzona – W takim razie zapłać mi za poprzednie sesje i znikam z twojego życia.
- Nie mam tych pieniędzy. – Nie pierdol!
- Słucham? – krzyknęłam – Jak, to kurwa nie masz tych pieniędzy? – Nie zwracałam uwagi na to, czy ktokolwiek nas usłyszy. Mówiąc ktokolwiek, mam na myśli Taylor. – To co z nimi zrobiłeś?
- Magazyn wcale nie kupił zdjęć, które zrobiłem. – no świetnie, zaśmiałem się
- I może jeszcze będziesz kazał mi się wyprowadzić z mieszkania? – cisza – Pięknie! – ponownie krzyknęłam – I może jeszcze mam jakieś dwa dni na wyprowadzkę?! – nie hamowałam moich strun głosowych wydając coraz głośniejszy krzyk. Nie usłyszałam odpowiedzi. Po co mi był ten pieprzony casting?
- Jeżeli chcesz, mogę Ci załatwić pracę w magazynie modowym. Mam tam znajomości. – Och, jak to miło z jego strony!
- Dziękuję, obejdzie się. – powiedziałam lekceważącym tonem udając się do wyjścia – Pierdolony łaskawca! – krzyknęłam tak, żeby usłyszał. Jestem pewna, że tak było, bo w odpowiedzi usłyszałam „przepraszam”. Wszyscy wiedzą, gdzie mam te jego przeprosiny.

~ Harry ~
Minęły już trzy godziny odkąd Em wyszła z domu. Nie odbierała telefonów, nie odpowiadała na sms’y. Strasznie się o nią bałem. Nie miałem pojęcia, gdzie wyszła. Miałem tylko nadzieję, że zagadała się z jakąś koleżanką i zaraz wpadnie do domu i będzie mnie przepraszała za spóźnienie. Chodziłem po salonie zastanawiając się, gdzie ona może być. Już dawno pojechałbym jej szukać, gdybym tylko wiedział, gdzie mam jechać. Może pojechała do Matt’a? Szybko zabrałem klucze z blatu i ruszyłem w stronę studia, w którym pracuje Em.
Po kilku minutach byłem już na miejscu. Szybko wbiegłem do środka zastając tam jedynie Matt’a z jakąś dziewczyną. Niestety nie było tam mojej dziewczyny.
- Cześć. – powiedziałem uspokajając oddech – Nie było tu może Em?
- Emma? Oczywiście, że była. – zaśmiała się szatynka, nie miałem pojęcia o co chodzi
- Dawno stąd wyszła? – zapytałem
- Jakieś dwie godziny temu, może trochę więcej. A czemu pytasz? – odezwał się Matt
- Miała od razu wrócić do domu, ale nie ma jej do tej pory. – wyjaśniłem
- Oo, to ty jesteś jej chłopakiem? – dziewczyna do mnie podeszła – Jestem Taylor. – powiedziała i pocałowała mnie w policzek
- Harry. – odpowiedziałem zdezorientowany. Gładziła mnie jedną ręką po policzku, a drugą po torsie. Chciałem się odsunąć, ale mi na to nie pozwoliła. – Przepraszam Cię, ale muszę znaleźć Em. – powiedziałem chwytając jej dłoń
Odsunąłem się i skierowałem do wyjścia.
- Tay, co ty do cholery robisz? – usłyszałem głos mężczyzny, kiedy byłem już przy wyjściu. Coś mnie podkusiło, aby się zatrzymać
- A co mam robić? – odezwała się szatynka – Jest przystojny.
- Wiesz, że twoje wicie się przy nim, nie robi na nim żadnego wrażenia? – wyszedłem ze studia
Gdzie ja mam jej szukać? Wsiadłem do samochodu i siedziałem przez chwilę bezczynnie. A jeżeli jej się coś stało? Nie, to niemożliwe. Nie mogło jej się nic stać. Nie mogę tak myśleć. Na pewno jest wszystko w porządku. Może wróciła już do domu? Postanowiłem to sprawdzić. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu z nadzieją, że zastanę tam Em.
Otworzyłem drzwi do domu i wszedłem do środka. Cisza.
- Em? – krzyknąłem – Jesteś? – przechadzałem się od pomieszczenia do pomieszczenia, jednak nigdzie nie zastałem szatynki
Usiadłem w salonie i oparłem ręce o kolana. Złapałem się z głowę. Samotna łza spłynęła po moim policzku. Cholernie się boję. Nie przeżyłbym, gdyby jej się coś stało. Z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, na którym widniało imię mojej dziewczyny. Ulżyło mi. Czyli nic jej się nie stało!
- Skarbie, gdzie jesteś? Nawet nie wiesz, jak się o Ciebie martwiłem. – zacząłem zanim ona zdążyła cokolwiek powiedzieć
- Witam. Pan Styles? – odezwał się kobiecy głos, który z pewnością nie należał do mojej Em
- Tak. Co się stało?
- Panna Sparks znajduje się w naszym szpitalu. – moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić - Powiadomiła nas, że pan jest jej jedyną bliską osobą w Londynie.
- Dziękuję za informację, zaraz tam będę. – rozłączyłem się i szybko wybiegłem z domu.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę najbliższego szpitala.        

Wpadłem jak najszybciej do szpitala.
- Gdzie leży Emma Sparks? – zapytałem pielęgniarki w recepcji
- Kim pan dla niej jest? – zapytała
- Jestem jej chłopakiem.
- W takim razie nie mogę panu tego powiedzieć. Przykro mi. – wyraźnie była tym zmartwiona
- Ale ona nie ma tu nikogo oprócz mnie. – wyjaśniłem – Jej siostra mieszka w Brukseli i oprócz nas nie ma nikogo.
- No dobrze. – powiedziała i wpisała coś w komputerze – Sala numer 33 na drugim piętrze.
- Dziękuję. – powiedziałem i ruszyłem w stronę odpowiedniej Sali
Wsiadłem do windy. Szybciej byłoby chyba pójść schodami. Wreszcie winda się zatrzymała. Wypadłem z niej jak burza. Ruszyłem długim korytarzem szukając odpowiedniego numerku. 29, 30… Jest! 33. Już miałem wchodzić do środka, jednak z Sali wyszedł lekarz i pielęgniarka.
- Dzień dobry. – przywitałem się – Co się stało z Em? – zapytałem
- To pewnie pan Styles. – odezwała się kobieta, to ona mnie powiadomiła o wszystkim
- Pan jest… - odezwał się lekarz
- Harry Styles. Jestem jej chłopakiem.
- Oczywiście. – odparł i spojrzał w swoje notatki – Panna Sparks została przywieziona do nas z jednego z tutejszych klubów. Jak poinformował nas świadek całego zdarzenia, została ofiarą próby gwałtu. – zamarłem, łzy stanęły mi w oczach, zakryłem usta dłonią, a drugą zacisnąłem w pięść, zabiję tego, kto jej to zrobił - Jej stan jest już unormowany. Teraz śpi. Była wykończona. Zrobiliśmy jej potrzebna badania, teraz czekamy na wyniki. Obejrzał ją również ginekolog… - ucieszyłem się, kiedy usłyszałem, że już jest wszystko w porządku – To tyle ode mnie. Muszę już iść. – przytaknąłem – To jest mężczyzna, który zawiadomił pogotowie. Był świadkiem całego zdarzenia. – wskazał faceta, który siedział pod ścianą, zauważył mnie i do mnie podszedł
- Ty jesteś ten Harry? – zapytał, dziwne, skądś go kojarzę
- Tak. Dzięki, że zadzwoniłeś na pogotowie. – podaliśmy sobie ręce – Co tam się wydarzyło?
- Jakiś typ się do niej podwalał. Kiedy Em chciała uciec, uderzył ją kilka razy. Szybko podbiegłem do nich odsunąłem go od niej i zdrowo mu wpierdoliłem, później ten frajer uciekł, nawet nie wiem gdzie. Em zwijała się z bólu, wiedziałem, że mógł jej zrobić coś poważnego tymi uderzeniami, więc zadzwoniłem na pogotowie. – mówił z bólem, zastanawiało mnie, skąd zna jej imię, Musieli się wcześniej znać.
- Zabiję go. Jeżeli go znajdę, to przyrzekam, że tego tak nie zostawię. – zacisnąłem pięści
- Słyszałem, że ktoś zadzwonił na policję i go zgarnęli.
- To i tak nie jest wystarczające za to, co zrobił… - facet przyznał mi rację – Jeszcze raz dzięki…
- Nick. – przedstawił się, jeszcze raz podaliśmy sobie ręce, a później on odszedł

Nick… Teraz już wiem, skąd go znam…

~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu :) Planuję zakończenie/zawieszenie mojego drugiego bloga. Niektórzy może już o tym wiedzą. Jeżeli nie, to zapraszam: Kiedy samotność przestaje istnieć. Wszystko jest tam wyjaśnione. W związku z kończeniem mojej pracy nad tamtym blogiem, nowe opowiadanie powinno pojawić się wcześniej, niż to planowałam.
I jeszcze chciałam wam podziękować. Dziennie, mój blog jest odwiedzany przeszło 200 razy! Dla niektórych może to jest mało, ale dla mnie to ogromna liczba! Dziękuję :) 








Szablon by S1K