poniedziałek, 9 grudnia 2013

22. "A obiecywali, że będą nad sobą panować"

~ Zayn ~
Stałem w tej kolejce jak głupi, a ona nawet nie drgnęła. Ludzie, dlaczego nie kupicie tych biletów wcześniej, co? To samo pytanie można by zadać mi, prawda? Otóż nie. Stoję tu dla mojego przyjaciela. Ma poważne kłopoty sercowe i muszę przy nim być. Tym bardziej, że jest on w stanie… tragicznym. Nie mogę go zostawić. Oczywiście, że wolałbym siedzieć teraz sobie w moim domu przed telewizorem, ale przyjaciel jest ważniejszy. Jednak to nie zmienia faktu, że byłem już na maxa wkurwiony. Stałem jeszcze przez chwilę, aż w końcu postanowiłem coś z tym zrobić. Z wściekłością przekląłem pod nosem i szybkim krokiem ruszyłem do kasy. Piękna blondynka spojrzała na mnie zza szybki. Stałem tak gapiąc się w jej tęczówki, a przed moimi oczami stanął obraz Ash. Ona jest milion razy ładniejsza od tej kasjerki! W końcu zdałem sobie sprawę z tego, że przez parę minut porównywałem każdy szczegół twarzy kobiety z Ash. Ta próbowała jakoś do mnie przemówić, jednak bezskutecznie. Kurwa, Zayn! Załatw te bilety! – krzyczałem na siebie w duchu. Świadomość powróciła razem z wszystkimi moimi nerwami.
- Przepraszam bardzo, ale mam pilną sprawę do załatwienia w Brukseli. Stoję tu prawie 3 godziny, a ta pieprzona kolejka zmniejszyła się jedynie o kilka osób! Czy może pani łaskawie ruszyć swoje cholerne dupsko i posunąć sprawy do przodu?! – wydzierałem się na nią tak, że chyba osoba stojąca na drugim końcu lotniska, usłyszała mnie, kobieta sztucznie się uśmiechnęła
- Przykro mi, panie Malik. Nie mogę nic z tym zrobić, a to, że jest pan gwiazdą, nie zmienia sytuacji. – powiedziała spokojnie
- Gówno Cię obchodzi, czy jestem gwiazdą czy nie. A mnie do kurwy nędzy nie obchodzi, że Tobie jest przykro! – darłem się coraz głośniej, patrzyła na mnie z lekko uchylonymi ustami – Albo coś z tym zrobisz, albo…
- Zayn! – usłyszałem wołania Hazzy, które przerwały moją wypowiedź
Odwróciłem się i zobaczyłem loczka idącego w moją stronę. To bardzo dziwne, ale był szczęśliwy. Jak to możliwe? Jeszcze przed chwilą był jak chodząca burza gradowa. Wszystko go wkurwiało. Nie można było się do niego odezwać nawet słowem. Odszedłem kilka kroków tak, aby jak najszybciej znaleźć się bliżej szatyna i dowiedzieć się, co się stało.
- Co ty się tak wydzierasz? – zapytał mnie rozbawiony – Wracamy do domu. – oznajmił
- Co, kurwa? – zaskoczył mnie – Ja tu stoję trzy godziny po te pieprzone bilety, a ty mi mówisz, że wracamy do domu? Pojebało Cię? – darłem się na niego – A co z Em? Już Ci się odwidziało? – nadal się szczerzył, zaczynałem się obawiać o jego psychikę – Co się z Tobą stało? – załapałem go za ramiona – Hej! Styles! Dlaczego nie chcesz do niej lecieć, co? Odpuściłeś sobie? – śmiał się ze mnie – Boże, idioto, co ty brałeś? Od kogo to miałeś? – potrząsałem nim, ten śmiał się coraz bardziej i nie odpowiadał
- Ode mnie. – powiedział cichy głos zza Hazzy, przesunąłem go na bok
- Em! – krzyknąłem i uściskałem ją – Jezus, Maria, co ty tutaj robisz? Jak dobrze, że wróciłaś! – krzyczałem z radości
Bardzo ją polubiłem. Zżyliśmy się ze sobą i chyba mogę powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi, dlatego bardzo cieszyłem się na jej widok.
- Poważnie, ty mu coś dałaś? – zapytałem tak, żeby tylko ona to usłyszała
- Nie! Coś ty! – zaśmiała się – Po prostu się pogodziliśmy.
- Jak dobrze… - stwierdziłem, spojrzałem na Harr’ego wzrokiem zbójcy, podszedłem do niego i lekko walnąłem go w ramię – Jesteś debilem. – powiedziałem, po czym wszyscy się zaśmialiśmy

~ Harry ~
Jego mina była bezcenna. On naprawdę uwierzył, że coś brałem. Kiedy już wszystko się wyjaśniło, wszyscy wróciliśmy do swoich domów. No, prawie wszyscy, bo ja pojechałem do Em. Boże, jak to dobrze, że wróciła. Dostałem od niej ostatnią szansę i na pewno to wykorzystam. Już nigdy nie dam jej powodów do rzucenia mnie. Wierzę, że teraz nic nam nie stoi na przeszkodzie. Jesteśmy szczęśliwi. Znowu. I już zawsze będziemy. To z nią się zestarzeję. To z nią będę do końca życia. To z nią chcę umrzeć. Z nikim innym. Bo po co mi ktoś inny? Mam Em. Dziewczynę, która jest dla mnie wszystkim. Nie chcę niczego więcej.
Em otworzyła drzwi i weszliśmy do środka. Poszła do kuchni, aby przygotować coś do picia, a ja zaniosłem jej walizkę na górę. Szybko wróciłem do kuchni. Stanąłem w drzwiach i oparłem się o próg. Przyglądałem się jej z założonymi rękami. Nie zauważyła mnie. Krzątała się po pomieszczeniu przygotowując herbatę i układając ciastka na talerzu. Mam wielki skarb. Nie mam pojęcia, dlaczego tego nie doceniłem. Styles, jesteś idiotą! Podchodziłem niewielkimi krokami do mojej dziewczyny tak, aby mnie nie usłyszała. Kiedy byłem już wystarczająco blisko, nachyliłem głowę i pocałowałem delikatnie jej kark powodując gęsią skórkę na jej ciele. Później położyłem dłonie na jej talii. I ponownie złożyłem delikatny pocałunek w tym samym miejscu. Podniosła głowę i przytuliła się do mojego torsu. Dałbym sobie rękę uciąć, że na jej twarzy malował się przepiękny uśmiech.
- Podoba Ci się? – wyszeptałem do jej ucha
Lekko się ode mnie odsunęła i odwróciła do mnie przodem. Położyła ręce na moim karku i spojrzała w moje oczy. Wpatrywaliśmy się w swoje tęczówki przez dłuższą chwilę.
- Bardzo. – odpowiedziała uśmiechając się
Przysunąłem swoją twarz do niej i po chwili lekko musnąłem jej usta. Rozchyliłem jej wargi i wsunąłem język. Em bez wahania oddała pocałunek. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Jednak po chwili odsunęliśmy się od siebie. Em spojrzała mi w oczy.
- Kocham Cię. – powiedziała – Nawet nie wiesz, jak bardzo, ale nie rób tego nigdy więcej. – poprosiła
- Nigdy. – odpowiedziałem, musnęła moje usta – Kocham Cię. – powiedziałem i ponownie zatopiliśmy się w delikatnym pocałunku, jednak nie na długo
- Witaj ponownie, moja kochana księżniczko!!! – usłyszeliśmy krzyki i śmiechy dochodzące z salonu – Ojeeej, no wystarczy tych czułości, jeszcze będziecie mieli czas! – Louis podbiegł do nas i zaczął nas rozdzielać, co wywołało delikatny śmiech Em i moje lekkie zdenerwowanie
Moja dziewczyna wylądowała w objęciach Louis’a, później Liam’a, Niall’a.
- Nie mogliście trochę poczekać z tą wizytą? – zapytałem z lekką pretensją w głosie
- Daj spokój, Harry. – Em spojrzała na mnie z wyrzutem
- Rozumiem, że miałeś inne plany, Harry, ale to chyba nie ucieknie, prawda? – Louis ponownie zabrał głos – Macie przecież całą noc – zapewnił i się zaśmiał
- Wielki, kurwa znawca się znalazł. – mruknąłem pod nosem
- Harry, czy ty przypadkiem nie przesadzasz? Przecież to są nasi przyjaciele! – Em starała się mnie uspokoić – Siadajcie. Napijecie się czegoś? – zapytała chłopaków
Stwierdziłem, że Em ma rację. To są nasi przyjaciele i nie powinienem tak reagować.

~ Em ~
- Masz coś mocniejszego? – Zayn przekomicznie poruszył brwiami
- O nie… Ja z wami więcej nie piję! – zapewniłam
- Dlaczego? – Niall spojrzał na mnie oczami kota ze Shreka
- Obiecujemy, że już się tak nie schlejemy. – wtrącił się Lou
- A ja obiecuję, że tego przypilnuję. – zadeklarował Li
- No dobrze. Ale ja nie mam nic po za jedną butelką wina.
- To żaden problem! – Zayn krzyknął radośnie – Zaraz wracam z zapasami! Niall, Lou! Pomożecie mi! – rozkazał i już po chwili nie było ich w moim domu
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy gapiąc się w telewizor, w którym leciały jakieś bezsensowne „ploteczki”. Czułam na sobie wzrok Hazzy. Spojrzałam w jego kierunku i lekko się uśmiechnęłam. Ponownie skierowałam swój wzrok na program. To uczucie nie dawało mi spokoju. Wiedziałam, że Harry obserwuje każdy mój ruch. Zaczęło mi to przeszkadzać.
- Przepraszam, muszę na chwilę wyjść. – oznajmiłam i ruszyłam na górę w celu odwiedzenia łazienki
Zostawiłam chłopaków samych. Nie wiem, co miał oznaczać ten przeszywający wzrok loczka. Nadal się gniewa za to, że nie wyprosiłam chłopaków? Nie mam pojęcia, ale jak niby mogłabym to zrobić? Przecież to są nasi przyjaciele, a nawet jakby nimi nie byli, no… tak się nie robi! I choćby te fochy miały trwać wiecznie, nie mam zamiaru go za to przepraszać. Nic złego nie zrobiłam. Podeszłam do umywalki i oparłam się o nią. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam moje odbicie w lustrze. Patrzyłam na siebie przez dłuższą chwilę. Po jakimś czasie usłyszałam, jak drzwi łazienki się otwierają. W lustrze zauważam sylwetkę mojego chłopaka, który właśnie stoi obok mnie. Nie drgnęłam. Chłopak nachyla się i składa pocałunek na mojej szyi. Muszę przyznać, że to było bardzo przyjemne.
- Musimy wracać. Chłopcy pewnie już przyszli. – powiedziałam i skierowałam się do wyjścia z łazienki, jednak chłopak chwycił mój nadgarstek
- Jeszcze nie przyszli. – powiedział i przysuną mnie do siebie tak, że opierałam się plecami o jego tors, ponownie obdarzał moją szyję pocałunkami
- Harry… - wyszeptałam
- Hmm? – odpowiedział nie przerywając czynności
- Dlaczego tak się mi przyglądałeś? – zapytałam cicho, Harry lekko się zaśmiał
- Po jesteś bardzo pociągająca… - wyszeptał mi do ucha namiętnym głosem – Nawet nie wiesz, jak wielką mam na Ciebie ochotę. – nie zmieniał tonu, całował delikatnie moją szyję, kark i znowu szyję, tak w kółko. Chwycił krawędź mojej bluzki. Starał się delikatnie ją podwinąć, jednak nie pozwoliłam na to, zatrzymałam jego dłoń – Co się dzieje? – zapytał
- Nie teraz. Musimy już iść. – odpowiedziałam – Zostawiłeś Li samego na dole.
- Jest dużym chłopcem. Da sobie radę. – zapewnił
- Może i tak, ale jest naszym gościem. Tak nie można. – stwierdziłam
- Imprezę czas zacząć! – usłyszeliśmy głośny krzyk Zayn’a z dołu, Harry ciężko westchnął
- Dokończymy wieczorem. – powiedziałam i pocałowałam mojego chłopaka, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę salonu
- Obawiam się, że to nie będzie możliwe. – stwierdził
- Dlaczego? – zapytałam z ciekawością
- Bo oni zaleją się w trzy dupy i nawet nie będzie się dało ich zwlec do ich własnych domów. Wtedy ty będziesz dobrą przyjaciółką, postanowisz ich przenocować. Wtedy pójdziemy do sypialni. Powiesz, że nie wypada, bo chłopaki śpią na dole. Ja nie będę mógł spać, bo będę miał wielką ochotę na Ciebie… - przerwałam mu namiętny, pocałunkiem
- W takim razie jutro też jest dzień. – powiedziałam, kiedy schodziliśmy po schodach
- Ale jutro ja będę…
- Dzisiaj, jutro, po jutrze, za miesiąc, za pięć lat, będziesz mieszkał u mnie. – powiedziałam stanowczo
- Naprawdę? – zapytał z uśmiechem na twarzy
- Oczywiście. – powiedziałam
Weszliśmy z uśmiechami do salonu. Może nie jesteśmy ze sobą długo, ale dlaczego mielibyśmy ze sobą nie zamieszkać? Kocham Hazzę, on kocha mnie, czego chcieć więcej?
- Co jest takie oczywiste? – zapytał mulat biegając z kuchni do salonu i z powrotem, czuł się jak u siebie w domu
- To, że Harry od dzisiaj ze mną mieszka. – odpowiedziałam spoglądając na mojego chłopaka, ten przysunął mnie do siebie i pocałował w czoło
- Kolejny powód do opicia! – krzyknął szczęśliwy Lou
Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę kuchni w celu pomocy moim przyjaciołom. To, co zobaczyłam, sprawiło, że zapomniałam, jak się używa języka. Stałam z otwartymi ustami wgapiając się w alkohol, który został zakupiony i ustawiony na moim kuchennym stole. Zayn zaśmiał się tylko na mój widok i przystąpił do wyciągania kieliszków z szafki.
- Wy macie zamiar to wszystko dzisiaj wypić? – udało mi się z siebie wydusić pytanie
- A uważasz, że po co to kupiliśmy? – Niall odpowiedział pytaniem na pytanie
- Ok. Proszę bardzo, ale od razu mówię, że jeżeli schlejecie się tak, jak ostatnio, będziecie sobie szukać noclegu gdzieś indziej. – ostrzegłam
- Ojj… Em… Wyluzuj. Raz się żyje. – Zayn zabrał głos
- Zayn… - powiedziałam błagalnym tonem
- No dobrze. Postaramy się nie upić… Tak bardzo… - powiedział i zaśmiał się
Poszliśmy z powrotem do salonu. Siadłam obok Li i Hazzy i przyglądałam się, jak Lou układa na stole wszystko równo, co do milimetra. Mimowolnie lekko się zaśmiałam na ten widok.
- Spokojnie kochanie. Jeśli będzie trzeba, bez problemu pomogę Ci ich wypierdolić za drzwi. – zaśmiał się Harry, spojrzałam na niego wręcz zabijającym wzrokiem, na co ten się uśmiechnął i pocałował czubek mojego nosa – Przecież żartowałem. – zapewnił i przytulił mnie do siebie
~ 3 godziny później ~
Puste butelki walają się po całym salonie. Kieliszki porozrzucane po stole i po podłodze. Jeden nawet został stłuczony przez Lou, który chciał być uprzejmy i dolać mi alkoholu. Niestety nie udało mu się. Chłopcy spali na jednej kanapie wtuleni w siebie.
- Nie sądzicie, że powinniśmy ich jakoś zanieść do pokoju? – zwróciłam się do Liam’a i Harr’ego – Przecież oni leżą na tej kanapie jak połamani.
- Ja myślę, że w tej chwili im jest wszystko jedno, gdzie i jak śpią. – stwierdził Liam i lekko się do mnie uśmiechnął
- A obiecywali, że będą nad sobą panować. – przypomniałam
- Skarbie, jeżeli chodzi o takie rzeczy, jak alkohol, to nie wierz im. Milion razy już tak było i za każdym sytuacja się powtarzała. To się nigdy nie zmieni. – powiedział loczek, ciężko westchnęłam
- Nie będę wam siedział na głowie. Wrócę już do domu. – oznajmił Li
- Ale jak chcesz, to możesz nocować u mnie… znaczy u nas. – powiedziałam i szybko się poprawiłam – Nie ma sensu, żebyś po nocy wracał do domu.
Liam był nieugięty. Ubrał się i wyszedł z domu. Wsiadł do taksówki, którą zamówił i już po chwili nie było po nim żadnego śladu. Zamknęłam za nim drzwi na klucz i wróciłam do mojego chłopaka.
- To jak? Idziemy spać, do NASZEJ sypialni? – zapytał podkreślając odpowiednie słowo
- Oczywiście. – powiedziałam i pocałowałam mojego chłopaka


~~~~~~~~
Przepraszam za opóźnienia, ale nie miałam możliwości wcześniej dodać rozdziału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by S1K