~ EM ~
Budzę się czując przyjemne dreszcze na całym ciele, które powoduje nie kto
inny, jak Harry. Składa delikatne pocałunki na mojej szyi. Mimowolnie się
uśmiecham i cicho mruczę pod nosem, jednak szatyn musiał to usłyszeć, bo lekko
się zaśmiał. Odwróciłam się twarzą do loczka.
- Witaj kochanie. – powiedział jeszcze zaspanym głosem, po czym wpił się w
moje usta
- Lubię takie powitania. – stwierdziłam, kiedy już się od siebie oderwaliśmy
- Od dzisiaj już tak będzie codziennie. – oznajmił – Oczywiście pod
warunkiem, że nie zmieniłaś zdania. – dopowiedział
- Chyba musiałabym się nad tym zastanowić. – powiedziałam na przekór
mojemu chłopakowi
Po chwili zbliżyłam się do niego i delikatnie go pocałowałam. Cieszę się,
że znów jesteśmy razem. Cholernie brakowało mi ten przepięknego uśmiechu, który
powoduje słodkie dołeczki… jego narzekania, że nic mu się nie chce… jego
zielonych tęczówek… jego pocałunków… jego głosu... HARR’EGO. Teraz znów mam go
przy sobie. I mam nadzieję, że już tak pozostanie. Zrobię wszystko, żeby już
nic się nie zmieniło.
- Musimy wstawać. – oznajmiłam – Jest już grubo po 11. Chłopcy już na
pewno nie śpią…
- No to co? Są już dorośli. Dadzą sobie radę. – powiedział znudzonym
głosem – Poleniuchujmy sobie jeszcze… Nie uważasz, że jest miło? – zapytał
wtulając się we mnie i składając krótki, delikatny pocałunek na moim policzku
- Owszem, jest miło, ale nie chcę, żeby zdemolowali mi mieszkanie. –
odpowiedziałam – Obawiam się, że jeżeli w tej chwili nie zejdziemy na dół, to
nie będziesz miał gdzie się wprowadzić. – powiedziałam siadając na łóżku
- Najwyżej ty wprowadzisz się do mnie. Nie widzę problemu. – oznajmił
przykrywając się kołdrą pod samą brodę
- Ale ja widzę. – powiedziałam i wstałam z łóżka
Wyciągnęłam ubrania z szafy i położyłam je na fotelu. Odwróciłam się
przodem do łóżka, aby sprawdzić, czy Harry zdążył już wstać. Czego ty oczekujesz?
- Styles! Jeżeli w tej chwili nie wstaniesz z łóżka, to zmienię zdanie co
do wspólnego mieszkania! – zagroziłam
Odwróciłam się z powrotem do moich ubrań. Zdjęłam za duży T-shirt, w
którym spałam i rzuciłam go w kąt pokoju. Sięgnęłam po bluzkę, którą miałam
zamiar teraz ubrać. Jednak coś mi przeszkodziło. A mówiąc dokładniej, to przeszkodził
mi Harry, który „przykleił się” teraz do moich pleców i nie miał zamiaru mnie
puścić.
- Dużo chętniej bym wstawał, kiedy budziłabyś mnie w takim stroju. –
powiedział namiętnym głosem
- Tak, wiem, że jesteś największym zboczeńcem wszechczasów i myślisz tylko
o jednym, ale przykro mi. Nie spełnię twoich próśb. – odpowiedziałam
- Nie moja wina, że mam taką seksowną dziewczynę. – oburzył się
- Dobra, dobra. I tak w to nie wierzę. – zapewniłam – A teraz mnie puść,
bo chcę się ubrać. – rozkazałam
- Nie musisz. – powiedział szczerząc się i poruszając przekomicznie
brwiami, nie powstrzymałam się i zaczęłam się śmiać
- Okay. Nie ma sprawy. – na twarzy szatyna pojawiło się wyraźne zdziwienie
– No to idę na dół. – powiedziałam idąc w stronę drzwi
- Hej, hej. Poczekaj. – zatrzymał mnie – Może jednak się ubierz. –
powiedział poważnym tonem – Mimo, że to moi przyjaciele, nie będą się zachwycać
twoim ciałem. – był całkowicie poważny, co mnie rozbawiło, podeszłam do niego i
oplotłam dłonie wokół jego pasa, spojrzałam mu w oczy uśmiechając się, jego
mimika twarzy nie zmieniła się
- Kocham Cię, głuptasie. – powiedziałam i pocałowałam go delikatnie
Oderwaliśmy się od siebie i ubraliśmy się. Po chwili zeszliśmy na dół
trzymając się za ręce. W salonie zastaliśmy Zayn’a i Niall’a, którzy siedzieli
naprzeciwko siebie. Chyba żałowali, że tyle wypili. Harry usiadł obok bruneta i
zaczął rozmowę. Ja postanowiłam pójść do kuchni. Podejrzewałam, że właśnie tam
znajduje się trzeci z balowiczów. Muszę przyznać, że bałam się tego, co mogę
tam zastać. Jednak postanowiłam wejść do środka. To, co zastałam… było… nie do
opisania… Złość, ba! Wściekłość na Louis’a, w tamtej chwili nie znała granic.
- Lou! – wrzasnęłam – Przysięgam, że ja Cię kiedyś zabiję! – krzyczałam
- Ciii… Spokojnie… Boli mnie głowa. – uciszał mnie – Ja tylko szukałem
czegoś, co pomogłoby na kaca… - tłumaczył się
Wszystko, dosłownie wszystko leżało… wszędzie. Płatki były porozsypywane
praktycznie po całej podłodze, z jednej szafki wysypywał się cukier, a z
drugiej mąka. Od lodówki do zlewu ciągnęła się wielka kałuża mleka. W rogu
leżały rozsypane mikroskopijne kawałeczki szkła… po mojej szklance.
- Czemu tak… - Harry właśnie wszedł do kuchni i zaniemówił – Matko z
ojcem! Louis! Co ty tu zrobiłeś?
- Szukałem czegoś na ból głowy… - odpowiedział
- Serio? I dlatego zrobiłeś jeden wielki rozpierdol? – zapytał
Próbowałam, dosłownie, próbowałam przemieścić się po pomieszczeniu. Moje
oczy zobaczyły wielką stertę śmieci, która leżała wokół kosza.
- I szukałeś tych tabletek w koszu na śmieci?! – zapytałam
- Nie… Po prostu potknąłem się… No i niechcący… Przysięgam, że niechcący!
Wywaliłem kosz… - wytłumaczył
- A to? – wskazałam na kałużę
- Chciałem się napić mleka, więc wyjąłem je z lodówki… No i w kartonie
zrobiła się dziura i zaczęło wyciekać… Więc odłożyłem karton do zlewu.
- No faktycznie. Czasem tak się dzieje, że znikąd, sama, pojawia się
dziura w kartonie mleka. – zakpił Harry
Miałam dość imprez, alkoholu, a przede wszystkim Louis’a. Jak można w
kilka minut zrobić taki bałagan? Nigdy nie pojmę tego człowieka. Współczuję
jego przyszłej żonie. Będzie musiała zatrudnić sprzątaczkę 24h na dobę. Nie
będzie innego wyjścia.
- Masz w końcu te tabletki? – w kuchni zjawił się Zayn – O kurwa… Niall
miał rację… Lou nie powinien tutaj przychodzić…
- I już nigdy nie przyjdzie. – powiedziałam – Wynocha mi stąd. – wygoniłam
Lou i Zayn’a
- Pomogę Ci. – zaproponował Harry, kiedy chłopcy wyszli z kuchni
- Dziękuję, nie trzeba. – odpowiedziałam
- Na pewno? – przytaknęłam – To może pojadę po swoje rzeczy…
- Tak będzie najlepiej. – uśmiechnęłam się
Harry podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Nie wkurzaj się już tak na niego. – wyszeptał
Pocałował mnie i zniknął z mojego pola widzenia. Zabrałam się do
sprzątania po „huraganie”, który przeszedł moją kuchnię i nazywa się Louis
Tomlinson.
~ Niall ~
- Nialler, zmywamy się. – usłyszałem głos Lou, który razem z Zayn’em
pojawił się w salonie
- Dlaczego? – zapytałem – Nie znaleźliście tych lekarstw?
- Próbowałem… - powiedział Lou, był nieco zasmucony, byłem ciekaw, co
takiego się stało
- Próbowałeś i…
- I zrobił taki pierdolnik w kuchni, że nie zdziwię się, jak Em nie będzie
chciała nas teraz znać. – odezwał się Zayn
- A mówiłem…
- A mówiłeś, że Louis nie powinien tam iść, tak, wiem. Jestem idiotą, że
go tam wypuściłem. Zapamiętam to sobie na przyszłość. – przerwał mi brunet
- Naprawdę nie chciałem…
- Ty powinieneś się teraz tłumaczyć Em, a nie nam. Ale na pewno nie teraz.
Jest wściekła, prawda? – zapytałem, szatyn przytaknął – Nie dziwię się.
- Dobra, chodźcie stąd. – ponaglił nas Zayn i wyszliśmy z domu Em
Wiem, do czego jest zdolny Louis. Dlatego nie chciałem, aby to on szukał
tych tabletek. Ba! Ja nie chciałem, żeby ktokolwiek z nas szukał tych tabletek.
Proponowałem, aby zaczekać na Em. Ona z pewnością pomogłaby nam bez żadnego ale…
Powoli chyba zaczynam się zmieniać w Li, co mnie trochę niepokoi. To on zawsze
był tym porządnym, który za nas otrzymywał opierdol. To on zawsze nas chronił i
pilnował, żebyśmy nie wpakowali się w jakieś gówno, a wiem, że nie było łatwo.
Nie jesteśmy „grzecznymi chłopcami”, którzy słuchają się mamusi. Wręcz
przeciwnie. Lubimy imprezować. Alkohol? – zawsze. Mam przyczepioną etykietkę
tego słodziaka. Ludzie myślą, że to ja jestem najmłodszy, a przecież tak nie
jest. Może to dlatego, że jako jedyny nie mam żadnych dziar, może też wyglądam
dosyć „grzecznie”. Nie wiem. Ale wcale tak nie jest. Tatuaż planuję sobie
zrobić już od jakiegoś czasu. Może kiedy go sobie zrobię, ludzie przestaną tak
o mnie myśleć? To zabrzmiało, jakbym tylko i wyłącznie dlatego chciał zrobić
sobie tatuaż, a wcale tak nie jest. Podobają mi się tatuaże. Może nie w takiej
ilości, co Harry, czy Zayn, ale uważam, że są świetne. Jestem pewien, że już
niedługo będę posiadaczem kilku dziar. Jeszcze się wszyscy przekonają, że nie
jestem grzecznym dzieciaczkiem.
~ Louis ~
Ja naprawdę nie chciałem zrobić takiego bałaganu. Te tabletki były nam
potrzebne. Kac męczył niemiłosiernie. Niall miał rację. Trzeba było poczekać na
Em. To jej mieszkanie. Nie powinienem grzebać w jej rzeczach. Już nigdy tego
nie zrobię. Pewnie już nigdy Em nie wpuści mnie do swojego domu. Mam nadzieję,
że jak trochę ochłonie, będę mógł z nią porozmawiać i ją przeprosić. Może mi
wybaczy. Jest naszą przyjaciółką i nie zniósłbym myśli, że już nigdy nie będę
mógł z nią porozmawiać, pośmiać się, poimprezować, popić… To byłoby straszne…
Jest niesamowitą dziewczyną i zrobię wszystko, żeby mi wybaczyła.
~ Harry ~
Jeszcze raz sprawdziłem, czy wziąłem wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.
Wszystkich nie biorę. Będę się przeprowadzał stopniowo. Później pewnie sprzedam
to mieszkanie. Bo po co niby mi puste mieszkanie? To bez sensu, prawda?
Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się, że wreszcie razem zamieszkamy.
Okay, nie jesteśmy ze sobą długo, ale bardzo się kochamy. Kto nam zabroni razem
mieszkać? Nikt.
Świadomość, że już zawsze, budząc się, będę widział moją Em jest nie do
opisania… Jest taka śliczna, kiedy śpi. Uwielbiam ją budzić. Jej zaspany głos,
jej uśmiech działa na mnie jak nic innego. Harry Styles zakochał się. Bez
pamięci. Na zawsze. Po raz pierwszy… i ostatni.
Zamknąłem drzwi mojego mieszkania i udałem się do samochodu razem z
walizką pełną moich ubrań.
Już po kilkunastu minutach byłem u mojej dziewczyny. Zostawiłem walizkę w
salonie i udałem się do kuchni. Miałem wyrzuty sumienia, że zostawiłem ją samą
z tym, delikatnie mówiąc, bałaganem. Powinienem jej pomóc. Może jeszcze będę
miał okazję. Wszedłem do pomieszczenia. Nie zdążyłem. Kuchnia lśniła, a Em
kończyła myć podłogę.
- Szybko się uwinęłaś z tym… chujstwem. – stwierdziłem i przyciągnąłem ją
do siebie
- Nie było łatwo… - powiedziała – Przysięgam, że ja kiedyś zwariuję z tym
idiotą. – zaśmiałem się na jej słowa
- Nie pozwolę Ci na to. – zapewniłem i wpiłem się w jej słodkie usta
Wziąłem Em na ręce, a ta oplotła nogi wokół moich bioder. Kierowaliśmy się
na górę nie przerywając pocałunku.
- Co ty kombinujesz? – Em zapytała z uśmiechem, kiedy byliśmy koło drzwi jej
naszej sypialni
- Nic takiego. – odpowiedziałem i ponownie ją pocałowałem
Przekroczyliśmy próg sypialni. Postawiłem ją na podłogę i przygwoździłem
do zimnej ściany. Złapałem jej nadgarstki i trzymałem ponad jej głową. Nie
przestawałem jej całować. Czułem, że się uśmiecha. Zacząłem schodzić coraz
niżej z pocałunkami. Musnąłem jej policzek, szyja, zagłębienie… Puściłem jej
ręce i poczułem, jak wplata palce w moje włosy, a drugą ręką chwyta mnie
delikatnie za kark. Krążyłem dłońmi po jej plecach i zjechałem na pośladki
lekko je ścisnąłem, na co Em prawie niesłyszalnie jęknęła. Uśmiechnąłem się
lekko i powróciłem do składania pocałunków na jej szyi. Najpierw były
delikatne, ale później coraz bardziej… drapieżne. Jestem pewien, że zostawiłem
ślad w postaci malinki.
- Harry… - wyszeptała
- Hmm?
- Proszę… Przestań – powiedziała cicho
- Dlaczego? – dalej całowałem jej szyję
- Ja… Nie mogę… - spojrzałem jej w oczy
- Co się dzieje? – zapytałem, a jej oczy się zaszkliły
Przestraszyłem się, że zrobiłem coś nie tak, że sprawiłem jej ból.
- Nie jestem gotowa… - wyszeptała nie patrząc mi w oczy
- Jak to? – nie rozumiałem, co ma na myśli
- Ja… Jeszcze nie… - mówiła cicho płacząc, doznałem olśnienia, szybko ją
przytuliłem
- Ciii… Spokojnie. Nie miałem pojęcia… Myślałem, że masz to już za sobą… -
tłumaczyłem – Nie płacz, proszę. – błagałem głaszcząc ją po głowie – Już dobrze.
– spojrzałem w jej oczy – Kocham Cię. – pocałowałem ją w czoło
- Przepraszam… Wiem, że liczyłeś…
- Seks nie jest najważniejszy, tak? – unikała mojego wzroku, lekko
złapałem jej podbródek i zmusiłem, aby spojrzała mi w oczy – Tak? –
powtórzyłem, przytaknęła – Zaczekam tyle, ile będzie trzeba. – zadeklarowałem –
Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo się bałam… - zaczęła – Myślałam, że mnie wyśmiejesz… Wiesz, to trochę
dziwne, że jestem jeszcze dziewicą, przecież jestem już dorosła… - mówiła
bardzo cicho – Sam się zdziwiłeś…
- Tak, ale tylko dlatego, że… - zaciąłem się - … no wiesz, bo miałaś już
przecież chłopaka…
- Miałam, ale czułam, że to nie jest ten właściwy… Sama nie wiem, dlaczego
z nim byłam. W sumie, może to dobrze, że mnie zdradził… Przynajmniej nie
trwałam w związku, który nie miał najmniejszego sensu. – powiedziała – To z
Tobą przeżyję swój pierwszy raz. Jestem tego pewna, ale jeszcze nie teraz.
- Rozumiem. – powiedziałem – Nie będę Cię do niczego namawiał – zapewniłem
i pocałowałem ją w czoło
Nie miałem pojęcia, że Em jest dziewicą. Z jednej strony, to dobrze.
Powinienem się cieszyć, że ze mną chce mieć swój pierwszy raz, prawda? I się
cieszę, nawet nie wiecie, jak bardzo, ale jest jeszcze druga strona – boję się.
Tak, dobrze przeczytaliście. Boję się, że zrobię jej krzywdę, że mnie
znienawidzi… Albo, że zrobi to dla mnie, żebym nie musiał już czekać. To byłoby
coś okropnego. Em musi tego chcieć. Tylko to będę brał pod uwagę. Moje potrzeby
schodzą na drugi plan. Em jest najważniejsza. Musi być pewna, że tego chce, że
jest na to gotowa. W innym przypadku, każdy kolejny seks będzie dla niej
męczarnią i będzie przypominał i tym fatalnym pierwszym… Nie pozwolę na to. Przecież
seks powinien być przyjemnością, a nie obowiązkiem. Tutaj chyba wszyscy się ze
mną zgodzą, prawda?
~~~~~~~~
PRZEPRASZAM!!!
Wiem, że długa przerwa, ale nie wyrobiłam się...
Teraz jest dużo wolnego, więc obiecuję, że wezmę się w garść i postaram się coś napisać, żebym później miała tylko dodać rozdział. Mam nadzieję, że wybaczycie.
~~~~~~~~
PRZEPRASZAM!!!
Wiem, że długa przerwa, ale nie wyrobiłam się...
Teraz jest dużo wolnego, więc obiecuję, że wezmę się w garść i postaram się coś napisać, żebym później miała tylko dodać rozdział. Mam nadzieję, że wybaczycie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz